piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 2 - Na ratunek wytwórni tofu! (cz. 1)

Gdy chodziłam do szkoły podstawowej w dzielnicy Asakusa, miałam przyjaciela. Nazywał się Rock Lee i był uważany za klasowego nieudacznika. Mimo tego lubiłam go, bo w przeciwieństwie do innych, Lee zawsze był szczery i nigdy nie sprawiał nikomu przykrości.
Na drugim końcu skali znajdował się Neji Hyuuga. Był dzieciakiem z bogatej rodziny, któremu wszyscy schodzili z drogi. Wytrącony z równowagi, kąsał niczym jadowity wąż. Miał zaskakująco cięty język jak na dwunastolatka.
Rodzice mówili nam, że należy go szanować, ale my byliśmy dziećmi i nie mogliśmy wiedzieć, co to oznacza. Myliliśmy szacunek ze strachem. Jeśli o mnie chodzi, Nejiego Hyuugi szczerze bym nienawidziła, gdyby nie to, że miałam okazję poznać go nieco lepiej.

– Lee! Lee!
Czarnowłosy chłopiec o potarganej czuprynie odwrócił się, słysząc swoje imię.
– TenTen? Dlaczego krzyczysz?
Gdy tylko do niego dopadła, pochyliła się, oparła dłonie na kolanach i zaczęła ciężko dyszeć. Przebiegła całe boisko i plac zabaw, żeby dotrzeć do przyjaciela.
– Znowu… – wdech –…ten głupi… – wydech – …Kankuro!
– Och nie! Czy on znowu cię zaczepiał!? – obruszył się Lee.
– Nie zdążył, bo jak tylko go zobaczyłam, zaczęłam krzyczeć jak wariatka i biec do ciebie.
Prześladowanie TenTen przez Kankuro w pewnych kręgach mogło zostać uznane za formę flirtu, jednak w kręgach tych z pewnością nie znajdowała się żadna dwunastolatka postawiona w podobnej sytuacji. Prześladowca TenTen lubował się w niszczeniu jej misternie upiętych koczków, nazywaniu dziewczyny mysimi przezwiskami i podrzucaniu gumowych robali.
Radość z ucieczki przed ciemiężcą nie trwała długo. TenTen ledwo zdążyła złapać oddech, a Kankuro ze swoja kliką już stali obok.
– Gdzie tak biegłaś, myszko miki? – zarechotał, a koledzy zawtórowali mu. – Chyba nie do tej ofiary?
I już wyciągał rękę, żeby złapać dziewczynę za koczek, ale Lee stanął między nimi, wyciągając ramię w obronnym geście.
– Hej! Goofy, skaczesz!? – Kankuro odepchnął Lee ramieniem, ten zachwiał się, ale nie odsunął. – Nie nadajesz się na rycerzyka, odsuń się.
– Nie.
Kankuro zacisnął dłoń w pięść, uniósł ją wysoko nad głowę i zamachnął się w stronę Lee.
– Zostaw go! – TenTen wypadła przed przyjaciela i rzuciła się na nogi Kankuro, powalając go na ziemię. Zaskoczony chłopak nie zdołał zatrzymać uderzenia i w efekcie trafił samego siebie w brzuch.
Koledzy Kankuro zachichotali, jednak natychmiast struchleli z przerażenia, widząc minę swojego prowodyra.
– Ty mała…! – ale TenTen i Lee byli już daleko. – Twojej rodziny i tak nic nie uratuje! Wylądujecie na ulicy! – wykrzyczał za nią.
Dwójka uciekinierów zatrzymała się przed wejściem do szkoły. TenTen usiadła na murku, a Lee popatrzył za podnoszącym z ziemi swoje pokiereszowane gnaty Kankuro, który postanowił zachować resztki honoru i na razie dać im spokój.
– O czym on mówił, TenTen?
Odpowiedziało mu zagubione spojrzenie przyjaciółki. Pokręciła głową. W chwilę później zadzwonił dzwonek i  obydwoje musieli biec na lekcję japońskiego. Pytanie Lee zostało pozostawione bez odpowiedzi.

TenTen siedziała jak na szpilkach. Doskonale wiedziała o czym mówił Kankuro, ale na pewno nie chciała martwić tym Lee. W trakcie lekcji czuła wzrok przyjaciela na sobie. Nie mogąc się przez to skupić na tym, co mówił nauczyciel, wodziła wzrokiem po klasie.
 Neji Hyuuga siedział w ostatniej ławce i był zapatrzony w okno. Westchnęła ciężko. Jemu z pewnością nauczyciel nie zwróci uwagi, że nie uważa na lekcji. Hyuuga był nietykalny. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby wylądował na dywaniku u dyrektora. Nikt mu nie wchodził w drogę. Jego rodzina była niewyobrażalnie bogata, do tego należeli do najstarszych rodów dzielnicy Asakusa. TenTen słyszała od mamy, że niegdyś członkowie jego rodziny opiekowali się świątynią. Teraz co prawda tylko łożyli pieniądze na jej utrzymanie, w zamian za co mnisi modlili się dla nich o zdrowie i pomyślność. Kami najwyraźniej im sprzyjały, bo fortuna Hyuugów pomnażała się. To już dopowiedział dziadek TenTen. Potem stwierdził, że pieniądze są na świecie nierówno rozdane i z tego pochodzą wszelkie ludzkie nieszczęścia. Dziewczyna zapytała potem o to mamę, a ta wytłumaczyła jej, że na świecie jest określona ilość pieniędzy i jeśli jedna osoba ma ich bardzo dużo, to ktoś inny musi mieć ich bardzo mało. Niestety nie zdołała już wytłumaczyć TenTen, dlaczego pieniędzy nie można zrobić więcej.
– TenTen, jesteś z nami? – usłyszała nad sobą głos nauczyciela Iruki. Nawet nie zauważyła kiedy do niej podszedł. Jak długo jej się tak przyglądał? – Może wyjaśnisz nam znaczenie kanji* narysowanego na tablicy?
Spojrzała na nauczyciela, a potem na przód klasy. Na środku czarnej tablicy białą kredą narysowany był jeden jedyny ideogram.
TenTen wpatrywała się w niego dłuższą chwilę. Choć był to z pewnością nowy znak, ona poznała go już wcześniej. W jej domu przewijał się częściej niż by tego chciała.
– Utrzymanie – mruknęła.
– A drugie znaczenie?
– Drugie?
– Może ktoś olśni koleżankę? – zaproponował Iruka.
W górę uniosło się kilka rąk z pierwszych ławek, jednak to z tyłu klasy dobiegł męski głos:
– Zmierzch.
TenTen nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, że to Hyuuga postanowił zrobić z niej idiotkę. Kiedy Iruka odszedł, rzuciła długowłosemu nienawistne spojrzenie. On jednak nie mógł go zobaczyć, bo znowu wyglądał przez okno. Wściekła dziewczyna pomyślała, że jemu Iruka nigdy nie zwróciłby uwagi.

Dzwonek ogłosił koniec lekcji już dawno, jednak Lee i TenTen opuszczali mury szkoły dopiero teraz. Dziewczyna długo grzebała się ze zmienianiem obuwia, licząc, że jej przyjaciel zniecierpliwi się i pójdzie, jednak on nie zniechęcał się łatwo. W końcu opuścili szkołę razem. Szli obok siebie w stronę swoich domów w zupełnej ciszy.
– Spóźnimy się? – zaproponował nagle Lee.
– Gdzie?
– Do domu. Chodź, pokażę ci jedno miejsce.
Złapał ją za rękę i pociągnął w boczną uliczkę. Lee zaczął biec, a TenTen próbowała za nim nadążyć. Mijali coraz to biedniejsze domy, cudze podwórka, potrącali przechodniów. Skręcali w coraz to węższe uliczki, aż w końcu wypadli na inną, bardziej ruchliwą drogę. Tam zwolnili, ale tylko na chwilę, żeby przejść przez jezdnię. Wbiegli w następną uliczkę, skręcili w lewo, znowu przebiegli kawałek. TenTen zupełnie straciła orientację. Nagle miasto zamieniło się w łąkę, asfalt w nieutwardzoną drogę, a ruch uliczny w szum rzeki. Przebiegli jeszcze kilkadziesiąt metrów i znaleźli się na skarpie. W dole, tuż pod nimi, płynęła rzeka. Niecały kilometr dalej przebiegał most, po którym jeździły pociągi.
Zeszli ze skarpy nad samą wodę. Oczarowana TenTen ściągnęła buty, podkolanówki i zanurzyła bose stopy w lodowatej rzecznej toni. Lee poszedł w jej ślady. Po moście przejechał pociąg towarowy. Starali się policzyć wagony, ale skład przeleciał tak szybko, że ledwo dostrzegali granice między nimi. Na ramieniu TenTen wylądował motyl, a kiedy Lee zbliżył się, żeby dokładniej się mu przyjrzeć, dwa skrzydła zasłoniły oko chłopca. TenTen roześmiała się, a motyl odleciał. Śmiech przyjaciół niósł się po okolicy. Śmiali się, aż rozbolały ich brzuchy i policzki. W końcu zmęczeni rozłożyli się na trawie i wpatrywali w odpływające na zachód chmury.
– TenTen? Powiesz mi co się stało?
Dziewczynka przygryzła dolną wargę. Przez chwilę zapomniała o swoim problemie, jednak teraz zbliżał się czas powrotu do domu i należało znowu zmierzyć się z rzeczywistością.
– Moja rodzina jest bardzo zadłużona – zaczęła niepewnym głosem. – Podsłuchałam wczoraj rozmowę mamy z dziadkami.  Możemy stracić wytwórnię tofu, a razem z nią dom.
Lee pobladł i widziała, że bardzo się zmartwił. A co ona miała powiedzieć? Nie wyobrażała sobie stracić domu. Był wszystkim co mieli. Tofu, które produkowali, zawsze było chętnie kupowane przez okolicznych mieszkańców. Powoli jednak ich rodzinną firmę zaczynał wypierać wielki przemysł. Ludzie chodzili do supermarketów, gdzie wszystko było w jednym miejscu. Stali klienci ich rodziny zaczynali wymierać bądź wyprowadzali się z Tokio, przenosząc się tam, gdzie życie było tańsze.
– Ile pieniędzy potrzebujecie? – spytał Lee, jednak TenTen tylko wzruszyła ramionami w odpowiedzi. – Może ktoś mógłby wam pomóc? I skąd… Skąd ten Kankuro o tym wiedział?
Znowu odpowiedziała mu cisza.
Wisząca w powietrzu wizja powrotu do domu w końcu musiała się urzeczywistnić. Słońce wisiało już nisko nad horyzontem, niedługo miało się ściemnić. Osuszyli stopy, ubrali skarpety, buty i ruszyli w drogę powrotną, pozostawiając swoją położoną w samym środku miejskiej pustyni oazę znowu samotną.

Następnego dnia w drodze do szkoły mijali tablicę z ogłoszeniami lokalnymi. TenTen rzuciła się w oczy notatka, która spośród wszystkich krzykliwych plakatów, wyróżniała się prostotą. Kilka słów wydrukowano czarnym tuszem na białej kartce, pod spodem był numer telefonu do oderwania. Ktoś szukał pomocy kuchennej. TenTen stała, wpatrując się w ogłoszenie jak zaczarowana.
– Wiem już co zrobić! – wykrzyknęła uradowana. – Pójdę do pracy! Zarobię pieniądze i pomogę rodzinie spłacić długi!
Lee podchodził do pomysłu z dystansem, nie sądząc, żeby ktokolwiek zechciał zatrudnić dwunastolatkę. Nie sprzeciwił się jednak przyjaciółce. W życiu wyznawał zasadę, że zawsze lepiej jest działać niż nie robić nic i tylko użalać się nad sobą. Po południu więc wybrali się do budki telefonicznej (żadne z nich nie miało jeszcze komórki, zresztą w szkole i tak nie było wolno ich używać) i wykręcili numer z ogłoszenia. Ku radości TenTen, zaproponowano, żeby przyszła od razu.
Pożegnała Lee i pobiegła do domu. Przebrała się ze szkolnego mundurka w czyste spodnie i jedną z ładniejszych bluzek, jakie miała. Wymknęła się z domu niewidziana przez żadnego z domowników i pobiegła do pobliskiej drogerii, gdzie korzystając z wystawionych dla klientek testerów, pomalowała rzęsy tuszem, a na usta nałożyła błyszczyk. Spoglądając w lustro oceniła, że można by ją wziąć za piętnastolatkę, może nawet szesnastolatkę (a przynajmniej taką miała nadzieję). Spryskała się jeszcze lekkimi perfumami i wybiegła z drogerii, nim któryś z pracowników ją przyuważył.
Autobusem podjechała przystanek i po pięciominutowym spacerze znalazła się przed rezydencją, której adres zgadzał się z tym podanym jej przez telefon. Szybko, nim strach zdążył ją przepędzić sprzed drzwi, zadzwoniła dzwonkiem. Brama uchyliła się, a ona stanęła na długim chodniku wiodącym w stronę posiadłości, w której drzwiach czekał na nią ubrany w garnitur mężczyzna.
 Był to majordomus i to on zatrudniał służbę w rezydencji. Choć początkowo wyraził zaniepokojenie młodym wyglądem dziewczyny, zdołała przekonać go, że ma szesnaście lat i jeśli tylko zostanie zatrudniona, doniesie zgodę rodziców.
– Chciałabym nauczyć się co to znaczy zarabiać pieniądze – wyjaśniła, spoglądając ponad ramieniem mężczyzny, gdy siedzieli przy stole i rozmawiali.

Majordomus pokiwał z uznaniem głową, mruknął, że współczesna młodzież nie zna wartości pieniądza i że szkoła ich tego nie nauczy. Po tych słowach, TenTen wiedziała już, że ma tę pracę. 

[*Kanji  naprawdę jest nauczane w Japonii w szóstej klasie szkoły podstawowej :)
To pierwsza część, na dniach powinna pojawić sie druga. Rozdział wyszedł dość długi i nie chciałam publikować go na raz. Zachęcam do komentowania i obserwowania. Jak Wam się podobało? Zaskoczeni? :)]

9 komentarzy:

  1. O, nie spodziewałam sie takiego :O
    Kankuro ta ja bym za..... Wkurza mnie ;-;
    Biedny Neji taki sam siedzi ;-;
    Czekam az sie spotkają <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też, ale ktoś musiał zostać wpasowany w tę scenę, padło na niego :D A Neji nie taki biedny. Powiedziałabym nawet, że kasiasty :D

      Usuń
    2. chodziło mi, że sam ._. Kiedy pogada z Tenten? Bo pogada, prawda? <3

      Usuń
    3. No wiem, no wiem. Pogada, spokojnie. Ale to w następnym rozdziale ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie chcę niczego obiecywać :D Może dziś wieczorem... a może nie? :D

      Usuń
  3. No owszem, zaskoczyłaś mnie. Pojawia się pytanie - ile rzeczywistości zamierzasz opisywać? Dwie - Tokio współczesne i drużynę Gaia w universum Naruto na zmianę, czy może to tylko chwilowa odskocznia, czy może przeskoków będzie więcej... NejiTen w różnych rzeczywistościach? Bardzo intrygujący pomysł. Kankuro w roli prześladowcy Tenten w ogóle nie zaskoczył. Jest słodki na swój sposób, albo to tylko moja "projkscja" wynikająca z tego jak widzę tę postać :P Podoba mi się sposób myślenia dwunastoletniej Tenten, jej młodzieńcza naiwność (naprawdę myśli, że pracując na zmywaku zarobi dość by pokryć choć promil długów? :P) Nie mogę doczekać się nowego rozdziału i informacji u kogo będzie pracować... No oczywiście wszyscy domyślamy się, ale jak to się ułoży :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehuehue :D Przymierzam się do dodania cz. 2, także niedługo się wszystko wyjaśni. Myślę, że mogę od razu zdradzić, że te rzeczywistości będą występować na zmianę i bardzo subtelnie się przenikać ;)

      Usuń